Nie będzie chyba dla nikogo tajemnicą, kiedy powiem, że Afryka, kontynent z założenia "dziki" i niezbadany, nie jest wcale tak tajemniczy jak kiedyś. Ludzkie podboje sprawiły, że ta niegdyś przerażająca kraina stała się kurortem dla turystów, dobrze prosperującym interesem.
Zdziwieniem jednak może być fakt, że pierwsze miejsce pod względem zbadanej powierzchni zajmuje... 
Ameryka Południowa! Jak pewnie wiecie, kraina ta słynie z niesamowitych odkryć archeologicznych i właśnie jednym z nich zajmiemy się dziś.
Toríbio Mejía Xesspe, członek ekspedycji geologów, odkrył podczas lotu samolotem w 1926 roku coś dziwnego na Płaskowyżu Nazca - plątaninę chaotycznie rozmieszczonych długich rowów w glebie. Początkowo wziął to za kanały nawadniające pustynny teren wokół. Po krótkim czasie zmienił zdanie i ogłosił, iż tajemnicze linie mają charakter religijny i dla wymarłej przed wiekami cywilizacji były bardzo ważne, niczym ścieżki Inków.
Po jeszcze dokładniejszym zbadaniu tego miejsca, okazało się, że na obszarze prawie 500 km kwadratowych, płaskowyż pokrywają zapierające dech w piersiach wizerunki zwierząt. Żebyście mogli sobie wyobrazić ogrom tego przedsięwzięcia, powiem, że znalazł się tam np. koliber o rekordowej rozpiętości skrzydeł, równej 60 m! Zaraz obok zwierząt, widnieje ponad 100 spirali, trójkątów i ponad 13 000 linii prostych.
Oczywiście, żeby nie było tak łatwo, rysunki są niewidoczne z Ziemi - ba, nawet z wysokości, którą lecieli członkowie ekspedycji Xesspe trudno dostrzec ich złożoność. Autostrada, która tamtędy przebiega, została zbudowana na przełaj przez obiekty, ponieważ po prostu ich nie dostrzeżono. Jedyne, co można rozpoznać stojąc na ziemi, to płytkie bruzdy, odsłaniające żółtawe pustynne podłoże pod zdjętą górną warstwą podłoża.
Ten gigantyczny "ogród zoologiczny" zdaje się mieć swoje znaczenie i przekazywać jakieś ważne wiadomości, lub też specyficzny kod. Jedna z teorii głosi, że puste miejsca pomiędzy strzałkami i liniami wyznaczają miejsce swojego rodzaju prehistorycznego lądowiska. 
Znany pisarz i historyk, Erich von Däniken, twórca ciekawych teorii rozwoju ziemskich cywilizacji, kurczowo dopatruje się w znakach wytycznych dla prehistorycznych astronautów. Przeciwnicy jego zdania mają jednak swoje zdanie - statki kosmiczne mogły lądować i startować pionowo, więc nie potrzebowałyby gigantycznych, długich pasów. Poza tym strzałki często są skierowane w stronę otaczających płaskowyż gór, o które ewentualny pojazd rozbiłby się, nabierając prędkości. Zatem w jakim celu stworzono te linie?
Nieżyjący już Paul Kossok z Long Island University i niemiecka astronomka Maria Reiche, dokonali kilku ciekawych odkryć.
Profesor Kosok był pierwszym, który rozpoczął systematyczne badania pustynnych rysunków. Któregoś wieczoru w latach czterdziestych XX w. zauważył, że słońce zaszło dokładnie na końcu jednej z pokrywających płaskowyż linii. Był to 22 czerwca, czas zimowego przesilenia dnia z nocą na półkuli południowej. Uznał to za potwierdzenie swej teorii, jakoby rysunki były - używając jego słów - "największą astronomiczną księgą świata".
Astronomia prehistoryczna nie była obca również Marii Reiche, która przed II Wojną Światową pracowała w Cuzco (dawnej stolicy Inków), gdzie zapoznała się bardzo dokładnie z osiągnięciami współczesnego niemieckiego astronoma, Rolfa Mullera. Wysunął on tezę, iż zbudowana na ruinach świątyni boga - stwórcy katedra i inkaska Świątynia Słońca były orientowane według siebie - właśnie według linii przesilenia dnia z nocą.
Po II Wojnie Reiche wróciła do Ameryki Południowej, by razem z Paulem Kosokiem pracować na płaskowyżu. Większa część ich pracy polegała na odsłanianiu nie do końca widocznych linii. Każdy kawałek ziemi był oczyszczany dokładnie, po czym brano zwykłe miotły, aby wydobyć jasny kolor linii, czytelny dla zdjęć lotniczych.
Około czterdziestu lat swojego życia Reiche spędziła na badaniu pustynnej tajemnicy. Chociaż wiele z jej teorii na temat "rycin" ulegało zmianom, jedna pozostała niezmienna do końca - astronomka wierzyła, że przedstawiają one gigantyczny kalendarz. Mieszkańcy płaskowyżu byli według niej przede wszystkim rolnikami i ważne było dla nich określenie czasu na siew i zbiory, a linie miały dawać im o tym informacje. inia prosta, ukierunkowana na punkt wschodu jakiejś gwiazdy albo świecącej planety, mogła służyć za wyraźny punkt orientacyjny. Maria Reiche stwierdziła również, iż wiele z tych zdumiewających linii prostych, ciągnących się niekiedy przez 40 km, było wytyczonych z odchyleniem zaledwie około 2°. To może wskazywać, że były orientowane na Słońce, Księżyc, lub inną określoną gwiazdę, czy nawet planetę.
Krytycy wysunęli zastrzeżenie, że tylko niektóre z tych linii są tak ukierunkowane. Nieliczni badacze uważają, że za ich systematyką kryje się nieznana jeszcze ludzkości wielkość. Jakiekolwiek było jednak przeznaczenie rysunków, ich precyzja i piękno wskazują na starą cywilizację o wysokim stopniu rozwoju kulturalnego i estetycznego (o czym może przeczytacie w innym artykule).
Reiche przyjeżdżając po raz pierwszy na płaskowyż dowiedziała się od starszych mieszkańców okolic, że we wgłębienia w ziemi początkowo wbite były drewniane słupki. Badaczka wyszła z założenia, że układ rysunków opierał się na pomniejszonym modelu, przenoszonym kawałek po kawałku na pustynię, przy czym każdy z odcinków był zaznaczany takim właśnie drewnianym słupkiem. Twierdziła nawet, że udało jej się ustalić długość pierwotnych odcinków. Dokładne zachowanie proporcji było możliwe dzięki temu, że budowniczowie używali określonej jednostki miary, opartej być może - tak jak biblijny łokieć - na przeciętnej długości określonej części ludzkiego ciała.
W połowie lat 70 XX wieku astronomka pojechała do Wielkiej Brytanii, by dowiedzieć się, jakie jednostki miary stosowano przy budowie tamtejszych reliktów przeszłości. Podobno jednostką miary, przy pomocy której zbudowano np. Stonehenge, był „megalityczny łokieć", odpowiadający długości 83 cm. Miara ta była także podstawą w wielu innych budowlach w Anglii czy Francji.
Gdyby miało się okazać, że budowniczowie z Nazca także używali megalitycznego łokcia, powstałyby kolejne pytania: jak doszło do rozpowszechnienia tej jednostki miary? I dlaczego kultura z jednej strony Atlantyku stworzyła tak masywne budowle, podczas gdy inna, z drugiej strony oceanu, rysowała ogromne figury w pustynnym piasku, które widać tylko z lotu ptaka?
W Ameryce Południowej porównywalne do tych linie i wzory zostały odkryte nawet w promieniu 950 km od płaskowyżu Nazca, a niekiedy w dużo większej odległości, rozmieszczone często bardzo chaotycznie. Jakie jest ich przeznaczenie i czy łączy je ze sobą jakaś problematyka?
|