Na życzenie niejakiej Katriny Gordon - nie gniewasz się, mam nadzieję, za lekką "jazdę dowolną" w temacie, prawda? :)

Wiecie, kim był Fryderyk Nietzsche? To niemiecki filozof, który w swych pracach i rozważaniach poruszał bardzo istotną kwestię, stwarzając jednocześnie teorię podziału cywilizacji na dwie grupy: podludzi i – alegorycznie – nadludzi. Ci pierwsi mieli usługiwać tym drugim i znaleźć się zwyczajnie niżej tak w drabinie ewolucji, jak i w codziennym życiu. Z przemyśleń filozofa, jak możecie się dowiedzieć na lekcjach historii (albo i nie, różnie z tym szkolnictwem bywa...), całymi garściami wziął sobie Hitler, dorabiając do tego kilka własnych pomysłów i istotnie, podzielił świat: podludźmi byli wszyscy, z naciskiem na Żydów, a nadludźmi rasa aryjska, czyli rdzenni Niemcy. Zapytacie: czemu ten głupi Synthetic robi nam lekcję historii?! Ja odpowiem: to nie nauka, a czyste rozważania. Do czego prowadzą?
Co byście powiedzieli na to, gdybym stwierdził, iż Nietzsche jednak miał trochę racji i są ludzie, których – porównując do ogółu – określić możemy przedrostkiem „nad”?
Zewsząd słyszymy o różnych, dziwnych zjawiskach: a to telepatia, gdzie indziej bilokacja, pirokineza i lewitacja, a wszystko przeplecione telekinezą. Nie jesteśmy w stanie do końca stwierdzić, skąd wzięły się takie zjawiska. Możemy co najwyżej spekulować, a tego mamy aż nadto. By odkryć jakąkolwiek kartę w tej sprawie, musimy wgryźć się w temat głębiej.
Nina Kułagina, kobieta, którą pewnie wielu spośród czytających ten tekst zna, była typową, rosyjską gospodynią domową, Zmarła w 1990 roku i pewnie nikt by o niej nie usłyszał, gdyby nie to, że... posiadała dość duże zdolności telekinetyczne. Wierzcie lub nie, lecz potrafiła poruszać igłą kompasu, manipulując nad nią rękami, przesuwać małe przedmioty, a nawet wstrzymać z maksymalnie metra akcję serca żaby! Krążyły różne pogłoski, jakoby Nina ciągle rozwijała swoje zdolności i była na usługach rządu, któremu w tamtych czasach – jak również z lekcji historii powinniście wiedzieć – posiadanie takiej „agentki” było bardzo na rękę...
Mary Reeser, sześćdziesięciosiedmioletnia mieszkanka Florydy także nie była szczególną osobą z jakichś względów. Prowadziła życie takie, jak miliony ludzi, jak ja, jak Wy. Latem 1951 roku do drzwi mieszkania zapukała jej sąsiadka, a jednocześnie przyjaciółka – pani Carpenter. Było kilka minut po ósmej, czas na tradycyjną, wspólnie wypitą kawę. Przy okazji miała ze sobą telegram, którego nie dostarczył posłaniec, ponieważ Mary nie odpowiadała na jego pukanie. Niestety, próby p. Carpenter także spełzły na niczym. Zaniepokojona nacisnęła klamkę i... odkoczyła w mig, jakby... tak, zgadliście, jakby była poparzona. Klamka była niesamowicie gorąca, drzwi otwarto dopiero po przybyciu ekipy malarzy pokojowych, którzy wyważyli drzwi z polecenia policji. To, co spotkało ich w środku, pozostało tajemnicą niewyjaśnioną do dzisiaj. W pomieszczeniu panował żar nie do wytrzymania mimo, że wszystkie okna były otwarte. Obok frontowego okna stały szczątki fotela, a na nim zwęglone zwłoki pani Reeser. Oprócz świec, zbitego od gorąca lustra – wszystko inne pozostało nienaruszone. Przypadek Mary był jedynym jak dotąd tak dobrze zarejestrowanym i poznanym przypadkiem samozapłonu.
Wszyscy chyba znają Nostradamusa, Żyda z pochodzenia, wielkiego jasnowidza, który przepowiedział kilka istotnych faktów. Wiele z dywagacji okazało się prawdą. Przewidywał przyszłość, zatem posiadał zdolność prekognicji. By nie szukać przykładu daleko – św. Józef wraz z Marią i młodym Jezusem uciekli do Egiptu i tym samym uniknęli śmierci dzięki snom Józefa, w których objawiły mu się skutki gniewu Heroda. Mało Wam? Urodzony w 1889 roku, z pochodzenia nasz rodak, a z wyboru – osobisty doradca Stalina. O kim mowa? Panie, panowie, oto Wolfgang Messing. Za młodu pracował w Niemczech jako hipnotyzer, czym przyciągnął uwagę kilku znanych ludzi, w tym Freuda i Einsteina. Po wybuchu II Wojny Światowej czmychnął do Rosji ścigany przez hitlerowców, którzy wyznaczyli za jego głowę sporą nagrodę. Nie zapomnieli mu bowiem tego, gdy głośno i wyraźnie ogłosił, że jeśli Rzesza zaatakuje Rosję – przegra wojnę. Messing pozostał jedną z większych zagadek XX wieku, bowiem oprócz prekognicji, posiadał dar telepatii, który pozwalał wpływać na innych samą siłą woli.
Skoro przy telepatii jesteśmy – słówko do Was. Australijskie Towarzystwo Sceptyków gotowe jest zapłacić sto tysięcy dolarów KAŻDEMU, kto dostarczy rzetelny i absolutnie niepodważalny dowód na istnienie tego zjawiska. Spróbujcie swych sił :)
Niezmiennie aktualny jest temat Ojca Pio, człowieka – orkiestry, jeśli chodzi o przypisywane paranormalne zdolności. Jedną z nich była bilokacja.
Matka Speranza, założycielka zakonu Sióstr Służebniczek Miłości Miłosiernej utrzymywała, iż widywała Ojca Pio w Rzymie codziennie przez cały rok. My wiemy, że był tam tylko raz, w 1917 roku, towarzysząc swej siostrze wstępującej do zakonu.
Błogosławiony Don Orione stwierdził: „Byłem w kościele św. Piotra w Rzymie, aby wziąć udział w uroczystościach beatyfikacyjnych św. Teresy. Był tam również Ojciec Pio pomimo faktu, iż w tym samym czasie był on również w swoim klasztorze. Widziałem go. Uśmiechając się poprzez tłum ludzi zbliżał się w moim kierunku. Jednak kiedy był już całkiem blisko mnie, zniknął.”
W odniesieniu do rzekomego spotykania się z Ojcem Pio w tym samym czasie, lecz w różnych miejscach, jest wiele udokumentowanych przypadków, które posłużyły po jego śmierci jako dowody w procesie włączenia do kanonu świętych chrześcijańskich. W którym, jak wiemy, ostatecznie się znalazł.
Podobnymi zdolnościami odznaczało się wielu ludzi, między innymi znany skądinąd Sathya Sai Baba, siostra Maria Faustyna Kowalska, czy – znów Polka – Marianna Marchocka.
A kto z Was słyszał o Liew Thow Lin’ie, Malezyjczyku, zwanym także „Mr Magnet”?

Teraz już emeryt, który – może dlatego, że mu się nudzi – postanowił zaprezentować swoje niesamowite zdolności. Wszelkie metalowe przedmioty, czyli żelazka, sztućce, broń, etc przylegają do jego ciała tak, jakby były przyklejone silnym klejem. Przełomem było takie właśnie „przyklejenie” metalowej tabliczki, do której przywiązany był samochód. Nie zaskoczę Was, gdy powiem, że Linowi udało się pociągnąć ten samochód...
Shirdi Sai Baba, muzułmański fakir, mógł popisać się zdolnością lewitacji, która została nawet opisana przez naocznych świadków tych czynów. Święty Józef z Cupertino, włoski zakonnik, Franciszek z Asyżu i kolejny „multiinstrumentalista”, Daniel Dunglas Home, także mogli pochwalić się podobnymi zdolnościami.
Wisienką na torcie tych osobistości niech będzie ktoś naprawdę wyjątkowy – niejaki Michel Lotito, którego świat poznał jako człowieka – wszystkojada. Żołądek i jelita tego osobnika posiadają grubsze niż statystycznie ścianki, ponadto jego niesamowicie silne kwasy żołądkowe pozwalają trawić mu nawet METALE! Pożera zdecydowanie wszystko – od papieru, przez gumę i szkło, aż po rzeczy bardziej ciężkostrawne, jak ww. metale. Zdążył pochłonąć już – teraz uważajcie - 1 samolot, 1 zestaw nart, dwa duże łóżka, 15 wózków sklepowych, 1 komputer, 7 telewizorów, 6 świeczników i 18 rowerów!!
Czy zatem jest jakaś wyraźna różnica w fizyczności, w budowie mózgu przedstawionych tutaj ludzi,czy może pierwsze skrzypce grają tutaj pewne uwarunkowania na przykład genetyczne? Ponownie, ilu ludzi, tyle teorii. Przyznacie chyba, że czytając takie rzeczy, można poczuć się celem jakiegoś żartu, lub też paść ofiarą dziwacznych myśli, jakoby ci wszyscy ludzie byli na swój sposób postaciami podobnymi do Marvelowskich superbohaterów pokroju Spider – mana, czy X – menów itd.
A może dzięki tym ludziom jesteśmy w stanie wejrzeć w przyszłość, zobaczyć, co potrafi nasz mózg, odpowiednio stymulowany? Być może w przyszłości regeneracja uszkodzonych tkanek, uniewrażliwienie się na ból (biokineza), czy kompletny brak snu, niczym u Thai’a Ngoc’a (którego macie w miniaturce) staną się czymś całkiem normalnym?
Zastanawiamy się od wieków, czym takim odróżnialiśmy się od innych zwierząt, że zdołaliśmy przetrwać i zapanować nad światem. Udało się to, mimo tego, że nie posiadaliśmy (i nie posiadamy!) „narzędzi” wręcz niezbędnych do przetrwania, takich jak pazury, długie kły, łuski, czy chociażby wyostrzone zmysły. Więc może właśnie te „ukryte”, a może raczej „nieodkryte” czynniki o tym zadecydowały?
A może – wracając do początków artykułu – jesteśmy tylko mięsem armatnim, nic nie znaczącymi podludźmi, podczas gdy Oni, naprawdę duża grupa ludzi, których mały ułamek tu przedstawiłem, mają pisane panowanie absolutne?
A dla ślepców - wyraźnie, by pytać nie musieli - IDRASULTRA@WP.PL, POD TYM ADRESEM CZEKAM NA PROPOZYCJE.
źródła: Wiedza? :), Internet |